Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach wiedziałam, że będę chciała ją przeczytać. Dlaczego? Dlatego, że jej opis zainteresował mnie jak żaden inny. Wysłany sms doprowadza do śmierci trójki nastolatków- brzmi intrygująco, co nie?
Ta książka jest inna, ale w pełni pozytywnym znaczeniu. Nie znajdziemy w niej cukierkowego romansu, czy innych motywów, które znamy już na wylot. Znajdziemy tu w pełni życiową historię, nastolatka takiego jak my. Historię chłopaka, którego życie pewnego dnia zdecydowało się rzucić mu kłodę pod nogi. Carver wysłał sms'a. Zwykłego i niewinnego sms'a, takiego jakich wysyłamy setki. Nie mógł przewidzieć, że właśnie ta wiadomość po części przyczyni się do wypadku, w którym zginie trójka jego przyjaciół. Nikt nie mógłby tego przewidzieć. Cała ta sytuacja nie wpływa dobrze na jego zdrowie psychiczne. Chłopaka dręczą wyrzuty sumienia, krewni ofiar robią mu wyrzuty, a do tego grozi mu więzienie. Nic nie układa się dobrze, nic a nic...
Już na samym początku jesteśmy wrzuceni na głęboką wodę. Akcja nie zaczyna się jakimś miłym i spokojnym momentem, który powoli będzie nas wprowadzać w dalszą część historii. O nie, nie. Akcja zaczyna się pogrzebem. Zostajemy zarzuceni mnóstwem negatywnych emocji odczuwanych przez bohatera. Żal, ból, złość i przygnębienie- z tym spotykam się już na pierwszych kartkach książki. Bywały momenty, podczas których udzielały się one i mi. Rzadko spotykam się z książkami, o ile w ogóle, w których już w pierwszym rozdziale mam łzy w oczach.
"Nauczycielka fizyki zadała nam kiedyś pytanie "Co jest według was cięższe? Kilogram piór czy kilogram ołowiu?". Wszyscy bez wahania odpowiedzieliśmy, że kilo ołowiu. Dzisiaj już wiem, że ciężar trumny najlepszego przyjaciela nierówna się ciężarowi ołowi i pierza. Jest znacznie większy."
Oto jeden z wielu mocnych, według mnie, fragmentów książki.
Choć narratorem w książce jest Carver, to nie tracimy szansy na poznanie lepiej uczuć innych postaci. Wszystkie są pokazane tak, że bez problemu możemy sobie wyobrazić przez co dana osoba przechodzi. Chłopak często wspomina jakieś momenty, które spędził wraz ze swoimi przyjaciółmi, dzięki czemu stają się oni dla nas kimś więcej, niż tylko ofiarami wypadku. Nie myślcie sobie, że to powieść totalnie dołująca. Oczywiście są tu pewne humoru momenty, które rozluźniają nieco atmosferę. W końcu sam Carver jest dosyć ironiczną osobą.
"Jestem siedemnastoletnim ekspertem od pogrzebów"
Tym optymistycznym zdaniem rozpoczyna się rozdział drugi.
Nie muszę chyba pisać, że "Goodbye days" mi się spodobało. Myślę, że jest to dosyć oczywiste. Czytając związałam się z bohaterem i wraz z nim przeżywałam prawdziwy wir emocji. Styl Zentnera porwał mnie już po pierwszych kilku stronach. Chciałabym napisać, że płynęłam przez książkę, ale nie będzie to prawdą. Bywały momenty, gdzie po prostu odkładałam ją na półkę i robiłam sobie chwilę przerwy po to, by o niej pomyśleć. Historia w niej przedstawiona nie jest wyssana z palca, bo przecież kiedyś każdy z nas będzie musiał zmierzyć się z jakąś tragedią w życiu i każdy z nas będzie musiał stawić jej czoła. Obyśmy odnaleźli w sobie wewnętrzną siłę, tak jak zrobił to Carver.
Tak samo jak Ty, od samego początku byłam zainteresowana tą książką. Jej opis od razu mi się spodobał i miałam wrażenie, że będzie to historia idealna dla mnie. Tym bardziej cieszy mnie Twoja pozytywna opinia. Na pewno będę pamiętała o tej książce, gdy następnym razem zdecyduję się na zakupy książkowe :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
polecam <3
UsuńKsiążka wydaje się ciekawe, nie jest to moja bajka, ale naprawdę mnie przekonałaś. Świetna recenzja! 😘😘
OdpowiedzUsuńmusisz ją przeczytać!
UsuńJeden z cytatów tej książki, który tu umieściłaś, sprawił, że mam ochotę ją przeczytać. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam, choć może powinnam. Tak czy siak, zapisuję książkę na listę :D
OdpowiedzUsuńP.S. Piękne zdjęcie!
Obsession With Books