Będę szczera- po książkę sięgnęłam bo spodobały mi się matrioszki na okładce. Jak już kiedyś wspominałam, to jestem okładkową sroką. Plus stwierdziłam, że fajnie będzie przeczytać książkę, której akcja dzieje się w Moskwie. I rzeczywiście było fajnie. Bardzo nie lubię używać tego określenia w stosunku co do książki, ale w tym przypadku wydaje mi się ono najtrafniejsze.
No to tak- rodzice Paige zaginęli, ostatni raz byli widziani na turecko-syryjskiej granicy. Ślad po nich zaginał, nie wiadomo czy żyją, czy nie. Należeli do tych osób, które chcą walczyć ze złem, by zmienić świat na lepszy. Wolę tej walki wpoili także swojej córce. Dlatego też, gdy do restauracji weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn Paige szybko się nimi zajęła. W końcu od dziecka trenowała sztuki walki. Dziewczyna nie wiedziała jednak, że całe to zdarzenie została nagrane, a filmik zostanie obejrzany przez tajne służby, które z chęcią zwerbują ją w swoje szeregi. Zaproponowali jej nawet układ- ty pojedziesz na misję do Moskwy, a my damy ci informację o rodzicach.
Pierwsze co spodobało mi się w książce to główna bohaterka. Bardzo przypomina mnie samą. Dużo gada, chwilami bez opamiętania, czym irytuje innych ludzi. No po prostu cała ja! Plus Paige jest inteligentna i włada kilkoma językami. Nie wiem dlaczego, ale autorzy coraz częściej z bohaterek robią poliglotki (tak samo było w Okrucieństwie). Czytając o takich osobach, aż wstyd się przyznać, że mówię tylko po polsku i angielsku! No dobra, uczę się także rosyjskiego i niemieckiego, ale jak na razie to tylko nauka. Polubiłam także to, że w książce nie brak humoru i naprawdę zabawnych zdarzeń. Pomysł na fabułę jest interesujący, ale znowu nie do końca podoba mi się wykonanie.
Brakuje mi czegoś, co dałoby takie efekt wow. Czegoś, co sprawiło, że byłabym naprawdę ciekawa zakończenia. Wszystko wydawało mi się w tej książce za proste. Liczyłam, że autorka specjalnie trochę przynudza czytelników, po to by na koniec wbić ich w fotel. Źle liczyłam.
Ta książka ma swoje plusy, ale ma także sporo minusów. Oczekiwałam po niej czegoś innego, choć sama nie jestem pewna czego. W pewnym momencie wciągnęłam się w historię, ale tylko dlatego, że byłam ciekawa jak zakończy się pewien romans. No to jak się zakończył akurat mnie rozśmieszyło. Warto wspomnieć, że całość jest pisana jakby przez samą Paige, która momentami wrzuca jakieś swoje celne uwagi, czy po prostu zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Tak jak lubię coś takiego w innych pozycjach, to w tej było to dla mnie trochę chaotyczne.
Czas na najważniejsze, czyli to, czy ją polecam? Odpowiedź brzmi i tak, i nie. "Liberty. Jak zostałam szpiegiem" nie jest ani dobre, ani złe. Stąd też wzięło się określenie fajna, które idealnie pasuje do tej książki. Takie niezobowiązujące słowo, do niezobowiązującej lektury. Jeśli zainteresował was jej opis, to śmiało sięgnijcie, a jeśli nie, to spokojnie, nie czytając jej nic nie stracicie.
Pomysł na tę pozycję, wydaje mi się całkiem ciekawy. Jednak tak jak mówisz książka ma wiele zarówno plusów jak i minusów, więc jeżeli będę miała okazję przeczytać to pewnie po nią sięgnę, natomiast sama specjalnie nie będę się trudzić, żeby ją zdobyć. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDla odmiany chętnie przeczytam :D
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, więc chętnie przeczytam w wolnej chwili, by się odprężyć :D Pozdrawiam Książkowa Dusza
OdpowiedzUsuńNie czytałam :) Może kiedyś się skuszę :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/09/back-to-school.html